Intensywne opady deszczu w południowej Polsce spowodowane niżem genueńskim zaczęły się już w czwartek 12 września. Od tego dnia w różnych miejscach woda powodowała podtopienia i zalania, lecz apogeum nastąpiło w niedzielę 15 września. Woda po kolei i coraz gwałtowniej zalewała Dolny Śląsk (DLS), Opolszczyznę (OPL) i Śląsk (SLK). Chronologię, jak szła wielka woda przez Polskę, opisał MuratorPlus.pl, skupiając się na najdotkliwiej zniszczonych miastach:
- Czechowice-Dziedzice (SLK) – noc z 14 na 15 września (sobota/niedziela) – fale niewielkiej rzeki Iłownica wdarły się na obszar położony w dzielnicy Ochodza w rejonie obwodnicy, zalewając m.in. rejony ulic Waryńskiego, Wierzbowej, Wodnej i Robotniczej.
- Krapkowice (OPL) – niedziela 15 września, rano – woda wystąpiła z rzeki Osobłogi, zalewając m.in. Łowkowice, Pietną, Steblów, Żywocice i część Krapkowic. Zniszczony został most na Osobłodze przy wjeździe do Krapkowic. Woda przekroczyła stan alarmowy o ok. 1 metr.
- Głuchołazy(OPL) – niedziela 15 września, godz. 6.30 – puściły wały na rzece Białej i woda bardzo szybko wlała się na ulice miasta. Zalane zostało 75% powierzchni, w tym znaczna część historycznego centrum z Rynkiem. Zerwany został remontowany gruntownie most i zastępująca go tymczasowa przeprawa. Fala powodziowa w Głuchołazach była o metr wyższa od tej w 1997 r.
- Prudnik (OPL)– niedziela 15 września, ok. południa – rosnący poziom rzeki Prudnik, która w m. Prudnik łączy się ze Złotym Potokiem, zalał budynki na lewym brzegu. Wody było o kilkanaście centymetrów więcej niż w 1997 r. Rzeka wystąpiła z brzegów zalewając m.in. właśnie remontowany za miliony stadion i halę. Pod wodą znalazły się niżej położone ulice, także w centrum. Rynek na szczęście ocalał.
- Stronie Śląskie (DLS) – niedziela 15 września, ok. południa – na zmagające się z powodzią Białej Lądeckiej i ulewnymi deszczami, na miasto dodatkowo spadła woda z pękniętej tamy na rzece Morawce. Ogromna fala powodziowa uderzyła w centrum, powodując gigantyczne zniszczenia. Podniosła wezbrane wody Białej Lądeckiej, czego konsekwencje odczuły miejscowości poniżej, w tym Lądek-Zdrój, Żelazno, Kłodzko.
- Lądek-Zdrój (DLS)– niedziela 15 września, ok. godz. 13 – przez miasto przetoczyły się potężne fale. Ogromne ilości wody wypłynęły z pękniętej zapory na Morawce w Stroniu Śląskim. Biała Lądecka 2-metrową falą przelała się przez ulice i zabytkowy Rynek. Zabrała dwa mosty drogowe i niemal zupełnie zniszczyła gotycki mostek św. Jana.
- Kłodzko (DLS) – niedziela 15 września, ok. godz. 14 – rano sytuacja w mieście zaczęła się stabilizować, ale po 12. wiadomo było, że wkrótce w mieście zacznie się kataklizm. Do miasta dotarła fala powodziowa zasilona wodami Białej Lądeckiej. Poziom rzeki prawdopodobnie przekroczył 8 m, bo zniszczeniu uległo urządzenie pomiarowe. Oznaczało to o 1,5 metra wyższe wskazania od tych w 1997 r.
- Bardo (DLS) – niedziela 15 września, ok godz. 16. – przez Przełom Bardzki przepłynęła fala kulminacyjna, która zatopiła prawobrzeżną, niżej położoną cześć miasta. Lewobrzeżna, historyczna położona na wzniesieniu, ocalała. Poziom rzeki sięgał górnej powierzchni przęseł mostu gotyckiego.
- Jelenia Góra (DLS) – niedziela 15 września, ok. godz. 18 – wody Bobru i Młynówki przelały się przez wały w rejonie mostu na Mostowej, zalewając położone tutaj tereny. Pod wodą w Jeleniej Górze znalazło się duże skrzyżowanie z centrami handlowymi oraz ulice Podwale, osiedle Robotnicze i inne wokół, w tym dworzec główny, cmentarz i oczyszczalnia ścieków Wodnik. Również przelany został wał w Cieplicach Śląskich-Zdroju, uzdrowiskowej dzielnicy, zalewając kilka ulic w pobliżu rzeki.
- Nysa (OPL) – noc z 15 na 16 września (niedziela/poniedziałek) – woda przelała się i przesączyła przez wały na Nysie Kłodzkiej w sąsiedztwie zapory. Zaczęła zalewać ulice. Ewakuowano szpital powiatowy. Pod wodą znalazło się prawie całe centrum Nysy; zamknięto też dwa mosty. Już dzień wcześniej nastąpiło przerwanie wałów na Białej Głuchołaskiej w Przyłęku, wsi pod Nysą, co spowodowało wlewanie się wody na osiedle Nysa Południe.
- Wleń (DLS) – noc z 15 na 16 września (niedziela/poniedziałek) – rzeka Bóbr zaczęła wylewać po przepełnieniu się i przelaniu przez koronę Zbiornika Pilchowickiego. Przerwanie wałów nastąpiło w sąsiedztwie ośrodka sióstr elżbietanek. Woda zalała częściowo niżej położone rejony Wlenia oraz wsie Pilchowice i Nielestno. Na szczęście nie dotarła do Rynku, ale zalaniu uległa główna ulica dojazdowa i tereny nad rzeką.
- Lewin Brzeski (OPL)– noc z 15 na 16 września (niedziela/poniedziałek) – rzeka Nysa Kłodzka przedarła się przez wały, zalewając 90% powierzchni Lewina Brzeskiego. Po raz pierwszy w historii zalany został Rynek.
Wszystko na to wskazuje, że najbardziej dramatyczne chwile tej powodzi mamy już za sobą. Wielka woda 2024 dokonała masę ogromnych zniszczeń wytraciwszy swój potencjał po drodze, zanim spłynęła rzeką Odrą w dół. Znawcy hydrologii twierdzą, że to piwnice i wyższe kondygnacje domów wymienionych miast i ogromne rozlewiska po drodze uchroniły przed powodzią tym razem Wrocław bardziej, niż zabiegi ludzkie.
Ludowe porzekadło mówi: „Co się stało, to się nie odstanie” i oznacza, że nie warto zastanawiać się nad minionymi wydarzeniami, choćby niepomyślnymi, bo zaistniały już w sposób nieodwracalny. Jeśli jednak rozważymy w jakim stopniu działaniem określonych ludzi lub zaniechaniem pewnych działań można było, jeśli nie zapobiec, to przynajmniej znacznie ograniczyć straty.
Jak pisaliśmy w naszej publikacji pt. „Stare polskie przysłowie mówi: „Cicha woda brzegi rwie” …” z dnia 19.09.2024 r., powodzie występowały w Polsce od niepamiętnych czasów, a ostatnie z nich, równie dotkliwe i pamiętne, z lat 1997, 2010, powinny były czegoś nauczyć włodarzy Polski. Niestety, żadna z ekip przejmujących co kilka lub kilkanaście lat stery rządów nie odrobiła zaległych zadań domowych, a co najwyżej przechodziła z klasy do klasy przeciągana za uszy. Jeśli coś w ich głowach zostało, to zaraz po objęciu władzy wchodzą w stan upojnej błogości, doznając cudu niepamięci. Mija dziewięć miesięcy, a większość polityków urządzających się na swoich urzędach jeszcze nie wie od czego zacząć zmagania z ogółem spiętrzonych spraw…, a tu zewsząd rozbrzmiewają ostrzeżenia o wielkiej wodzie…, czyżby? Niedowierzanie!!! … Przecież nie było powodu do siania paniki …, a tu nagle spada na uspokojonych i niepoinformowanych … dopust boży – potop.
Czy to dopust boży, czy ludzki?
Powódź w Polsce dopiero się rozkręcała, a już na forach internetowych trwały rzeczowe dyskusje na temat przyczyn pękających zapór i wałów zbiorników przeciwpowodziowych.
Jeden z rozmówców Krzysztofa Wożniaka (videooprezentacje), przebywający pomiędzy dwoma dużymi zbiornikami retencyjnymi (zalewami), nad którymi pobudowały się liczne biznesowe domy wczasowe odwiedzane przez turystów latem, a nawet po sezonie, gdy dopisuje pogoda, jak np. w bieżącym roku. Jest tam elektrownia wodna wykorzystująca spad wody z zapory do produkcji energii elektrycznej. Pomimo zbliżającego się do Czech niżowego frontu genueńskiego widocznego na radarze pogodowym, który niósł ze sobą masy chmur deszczowych, przy licznych ostrzeżeniach z początkiem września o konieczności spuszczania wód z czeskich zbiorników retencyjnych, by przygotować je do przyjęcia nadmiaru wód opadowych, nikt nie reagował na zalewie Pilchowieckim. To zbudowany w 1912 roku zbiornik przeciwpowodziowy, z drugą w Polsce co do wielkości konstrukcji zaporą na rzece Bóbr. Sezon na sporty wodne i rekreację trwał tutaj w najlepsze. Nie tylko turystyczny biznes kwitnie na jeziorze, gdy stan wody jest wysoki. Korzysta z tego elektrownia wodna, działająca efektywniej przy wyższych stanach wody. Splot obu biznesów niewątpliwie negatywnie zadziałał na zjawisko powodzi z uwagi na zbyt długie zwlekanie z opróżnianiem zbiornika, zwiększając jego zasięg i skutki. Poziom wody w czasie, gdy zbiornik przepełnił się na skutek przyjmowania wody spływającej z Czech, zbliżał się do korony zapory, mimo iż cały czas trwał zrzut awaryjny. Gdyby ci, którzy na tym zarabiają, pozwolili zrzucić wodę we właściwym czasie, to katastrofy można było uniknąć lub zmniejszyć jej skutki.
Należy również zwrócić uwagę na istotne informacje podane przez służby hydrologiczne IMGW nt. stanu wód w zbiornikach retencyjnych w rejonie powodzi i działania służb zarządzających zbiornikami. Otóż, zbiorniki te należą do dwóch państwowych podmiotów: Państwowego Gospodarstwa Wodnego „Wody Polskie” oraz Tauron Ekoenergia, kontrolowanych przez różne ministerstwa, nad którymi nadzór sprawuje Kancelaria Rady Ministrów (KPRM), z premierem D.Tuskiem na czele.
Wody Polskie zarządzają zbiornikami: Topola, Kozielno, Otmuchów i Nysa na rz. Nysa Kłodzka, Mietków na rz. Bystrzyca, Dobromierz na rz. Strzegomka, Słup na rz. Nysa Szalona, Bukówka na rz. Bóbr i Sosnówka na rz. Czerwonka.
Tauron zarządza zbiornikami: Pilchowice na rz. Bóbr, Złotniki i Leśna na rz. Kwisa oraz Lubachów na rz. Bystrzyca.
Tabela sporządzona przez służby hydrologiczne na dzień 13 września, godz. 6:00 UTC (8:0 CEST) pokazuje dane o dopływie wód do- i odpływie wód z- ww. zbiorników odrębnie dla obu wymienionych podmiotów. Porównanie danych tabeli wskazuje na racjonalne zachowanie Taurona, który ze wszystkich zarządzanych przez siebie zbiorników zrzucał od 2 do 9 razy więcej wody, niż do nich wpływało, opróżniając je w oczekiwaniu na zwiększony napływ wody z wezbranych rzek oraz intensywnych opadów deszczu. Wody Polskie natomiast zachowywały się całkowicie irracjonalnie, odwrotnie niż Tauron, tj. ich zbiorniki od 6 do 24 razy więcej wody przyjmowały, niż spuszczały, co miało katastrofalny wpływ na zalanie Nysy, Lewina Brzeskiego, czy okolic aż po Brzeg.
Burmistrz Kłodzka, Michał Piszko, w wywiadzie dla radia RMF FM (YT, pt. Wody Polskie kontra samorząd) mówił: „Tama w Stroniu Śląskim została niedopilnowana, a ludzie narażeni na niebezpieczeństwo. To właśnie awaria zapory przesądziła o ogromnej skali powodzi, bo rozpędzony nurt rzeki zdewastował Stronie Śląskie, Lądek-Zdrój czy Kłodzko. Zapora została zniszczona o godz. 10:35, a Wody Polskie potwierdziły to oficjalnie po godz. 13:00, czyli ponad 2,5 godz. później. Dlaczego tak późno? Według Wód Polskich powodem był brak łączności telefonicznej. Wątpliwości ma jednak burmistrz Kłodzka, Michał Piszko, bo jego zdaniem telefony przed południem działały, podobnie jak internet, czego dowodem ma być film pękniętej zapory, którą umieścił w mediach społecznościowych jeden z mieszkańców jeszcze przed oficjalnym komunikatem. (…) Mieszkańcy Kłodzka mówią wprost, że gdyby wiedzieli wcześniej o pękniętej tamie, mogliby uratować dobytek. (…) W opinii burmistrza Kłodzka na tamie mogło już wtedy nikogo nie być”.Jak donosi dziennikarz śledczy, Leszek Szymowski, posłowie PIS’u (z Kacprem Płażyńskim na czele) przeprowadzili kontrolę poselską w IMGW. Ustalenia: 11 września 2024 r. o godz. 17.w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa (RCB) odbyło się spotkanie z wojewodami i służbami zagrożonych powodzią terenów. Od środy działał też nadzwyczajny zespół ds. sytuacji powodziowej. IMGW przekazał stosowne dokumenty do ponad 50 instytucji w całym kraju – do RCB, do premiera i ministrów, do wojewodów i jednostek samorządowych. Wszyscy poinformowani przez IMGW zataili te informacje przed opinią publiczną. Zatem, co w czasie 4 dni przed powodzią robiły władze samorządowe zagrożonych terenów? Należy im takie pytania zadawać!!!
Nie było powodu do paniki (?), brak przygotowania, chaos
Zatapiające i niszczące miasta rzeki, zwykle nie szersze niż 4 metry, w czasie powodzi parły do przodu na szerokość stadionu piłkarskiego, niosąc ze sobą wszystko co porywały. Z jednego z zalewanych miast donoszono, że lokalni urządnicy ograniczoną, niewystarczającą ilość worków z piaskiem przeznaczyli na ochronę nowo-wybudowanego stadionu, a nie na zabezpieczenie domostw, gdzie tracili dorobek życia, a nawet życie mieszkańcy.
Szabrownictwo ruszyło do zalanych sklepów, magazynów, domów, mieszkań i podtopionych samochodów. Internet szeroko informował, w tym także wspomniany wyżej dziennikarz śledczy, Leszek Szymowski, w swoim podsumowaniu analizy popowodziowej raportuje o aresztowaniu 22-letniego chłopaka, który poprzez portal społecznościowy poinformował, że szabrem zajmują się głównie obywatele Ukrainy. Dziennikarz potwierdza też, o czym ów chłopak nie wiedział, że z protokołów policyjnych właśnie wynikało, iż szabrownictwem na terenach powodziowych zajmowali się głównie obcokrajowcy mówiący po ukraińsku; tylko jeden ze złapanych mówił po polsku.
Umocowanie polityczne sprawcą zatopienia części miasta
Mieszkańcy Jeleniej Góry, donosi dziennikarz Onet Lifestyle, grzmią w mediach społecznościowych w sprawie ośrodka Holiday Park & Resort, należącego do polskiego milionera, który – jak twierdzą – zagospodarował pod swój biznes teren zalewowy. Chroniąc go przed podtopieniem w czasie trwającej ulewy, przekopał koparką wał chroniący dotąd miasto przed zalaniem. Ratując własny ośrodek zalał cześć miasta, w tym cmentarz i dworzec główny.
Jelenia Góra to szczególne miasto pod względem zaradności urządniczej. W czasie obrad Rady miasta 26 września 2024 r. pada informacja o zalaniu i doszczętnym zniszczeniu nowej, oczyszczalni ścieków za 100 mln złotych, Spółki Wodnik, należącej do samorządu lokalnego. 13 września w sytuacji, gdy już został ogłoszony alarm powodziowy, owa Spółka zorganizowała bal pod nazwą Dziki Zachód, którego uczestnikiem, wśród ok. 250 zaproszonych gości, był także prezydent Jeleniej Góry. O godz. 13. tego dnia pracownicy Wodnika zostali zwolnieni z pracy i na podstawie wewnętrznego polecenia przybyli na bal w strojach kowbojskich. Prezes Wodnika, p. Katarzyna Wierska-Kuberka dziękowała prezydentowi miasta za przybycie na bal mimo alarmu powodziowego i rozdawała laurki wybranym gościom. Co najciekawsze, naczelnik sztabu kryzysowego tuż przed powodzią otrzymał urlop, natomiast p. Kuberka, miast zajmować się ratowaniem oczyszczalni po powodzi, podobno wykonuje swoją pracę zdalnie z … nie wiadomo skąd.
Nie wyczerpiemy całej listy „zapisków pisanych falami wielkiej wody i naszym, oddolnym wzburzeniem społecznym” w tym artykule. Zapraszamy Szanownych Czytelników do lektury następnych jego odcinków.
Autor: abo