„Alkohol wchodzący w człowieka jest jak tygrys wchodzący do lasu.”
- przysłowie wietnamskie Dzieci obserwują wszystko. Aktualne badania interdyscyplinarne (korzystające z dorobku kilku nauk) wskazują na wielowymiarowy wpływ spożywania alkoholu w obecności dzieci, obejmujący zarówno aspekty neuropsychologiczne, jak i psychospołeczne. Z perspektywy psychologii rozwojowej, dzieci są szczególnie podatne na oddziaływanie środowiskowe, przy czym zachowania dorosłych – zwłaszcza rodziców i opiekunów – stanowią dla nich kluczowe modele socjalizacyjne. Obserwowanie konsumpcji alkoholu przez osoby dorosłe, nawet w ograniczonych ilościach, może prowadzić do internalizacji wzorca, w którym alkohol staje się akceptowalnym i normatywnym elementem życia społecznego. Literatura przedmiotu wskazuje, że częsta ekspozycja dzieci na tego typu zachowania sprzyja występowaniu zaburzeń lękowych, obniżonego poczucia bezpieczeństwa emocjonalnego oraz osłabienia relacji rodzinnych. Spożywanie alkoholu przez rodziców koreluje ze zwiększonym ryzykiem zaniedbywania funkcji opiekuńczych, co z kolei może skutkować emocjonalnym dystansem i rozluźnieniem więzi interpersonalnych. Długofalowo takie doświadczenia mogą przyczyniać się do rozwoju zaburzeń nastroju, takich jak depresja czy zaburzenia lękowe, co zostało udokumentowane w licznych badaniach psychologicznych. Istotnym zjawiskiem jest również proces normalizacji alkoholu jako atrybutu dorosłości. Dzieci, które obserwują dorosłych spożywających alkohol, mogą utożsamiać takie zachowania z dojrzałością społeczną, co w późniejszym okresie życia może prowadzić do wcześniejszego eksperymentowania z substancjami psychoaktywnymi. Tego typu wzorce socjalizacji zwiększają predyspozycje do uzależnień w okresie dorosłości, co znajduje potwierdzenie w badaniach nad mechanizmami nabywania nawyków konsumpcyjnych. Z perspektywy prawnej, polskie ustawodawstwo uznaje narażanie dziecka na negatywne skutki spożywania alkoholu przez dorosłych za potencjalne naruszenie obowiązków opiekuńczych. Artykuł 160 § 2 KK stanowi, iż „kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, jeżeli na sprawcy ciąży obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.” Odpowiedzialność rodziców i opiekunów obejmuje więc nie tylko fizyczną ochronę zdrowia, ale również dbałość o psychiczne i emocjonalne dobro dziecka. Choć przepisy prawa nie przewidują obowiązku stałej abstynencji rodzica w okresie wychowywania dziecka, istnieje wyraźny obowiązek przeciwdziałania wszelkim sytuacjom mogącym stanowić bezpośrednie zagrożenie dla jego zdrowia i życia. W praktyce wiele osób bagatelizuje te zagrożenia, nie dostrzegając ich długofalowych konsekwencji. Takie zaniedbania mogą prowadzić do poważnych problemów w zakresie rozwoju emocjonalnego, społecznego i poznawczego dziecka, co potwierdzają liczne badania longitudinalne (strategia porównań podłużnych, sposób prowadzenia badania, który pozwala obserwować te same osoby wielokrotnie, na przestrzeni wielu lat) i metaanalizy z zakresu psychologii i socjologii rodziny.
„Na tym polega problem z piciem. Gdy wydarzy się coś złego, pijesz, żeby zapomnieć. Kiedy zdarzy się coś dobrego, pijesz, żeby to uczcić. A jeśli nie wydarzy się nic szczególnego, pijesz po to, żeby coś się działo.”
- Charles Bukowski Systemowy problem społeczny w Polsce. Według najnowszych szacunków w Polsce od 800 do 900 tysięcy osób potrzebuje hospitalizacji lub pomocy farmakologicznej, aby zerwać z nałogiem alkoholowym. Skala codziennej konsumpcji alkoholu również jest zatrważająca – tylko do godziny 12:00 sprzedawanych jest milion popularnych „małpek”, a w ciągu całego dnia liczba ta wzrasta aż do 3 milionów. Z danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wynika, że w 2022 roku na świecie zginęło 238 tysięcy osób w wyniku wojen, co jest najwyższą liczbą od tragicznych wydarzeń w Rwandzie w 1994 roku, gdy śmierć poniosło 1,1 miliona ludzi w wyniku masakry między plemionami Tutsi i Hutu. Te statystyki są jednak przyćmione przez skalę śmierci powodowanych przez alkohol. Co roku umiera z jego powodu 3 miliony ludzi, co stanowi 5,3% wszystkich zgonów na świecie. To legalna i powszechnie dostępna substancja, działająca depresyjnie na układ nerwowy – trucizna, która pozornie poprawia nastrój, ale w rzeczywistości szkodzi w sposób trudny do odwrócenia. Legalna trucizna – skutki, o których się nie mówi. Choć alkohol działa aktywnie przez około godzinę, jego wpływ na organizm jest o wiele dłuższy i bardziej destrukcyjny. Badania pokazują, że nawet po wytrzeźwieniu proces uszkadzania kory przedczołowej i substancji białej w mózgu trwa przez kolejne sześć tygodni. Nawet jeśli alkomat nie wykazuje obecności alkoholu w organizmie, mózg nadal ulega zmianom, które mogą prowadzić do nieodwracalnych uszkodzeń. W Polsce skala problemu jest ogromna. Nasz kraj zajmuje drugie miejsce w Europie pod względem liczby zgonów spowodowanych alkoholem. W 1970 roku przeciętny Polak spożywał 5,1 litra czystego spirytusu rocznie, dziś jest to już około 12 litrów. Dla porównania, przed II wojną światową spożycie wynosiło zaledwie 1,5 litra na osobę. Mit, jakoby PRL był okresem największego pijaństwa, jest celowo utrzymywanym błędem dla odwrócenia uwagi i ma to swoją polityczno-propagandową genezę – dzisiaj problem jest większy niż kiedykolwiek wcześniej. Dodatkowo, w kulturze zakorzenił się fałszywy obraz picia jako oznaki męstwa i towarzyskiego „błysku”. Społeczna presja, by pić, jest tak silna, że odmowa często wymaga wymówek – jak np. przyjmowanie leków lub że partnerka/partner nie lubi jeździć samochodem. Trzeźwość stała się w wielu kręgach obiektem kpin i uznawana jest za dziwactwo. Dostępność alkoholu – główny czynnik problemu. Zgodnie z polskim prawem sprzedaż alkoholu wymaga zezwolenia wydawanego przez wójta, burmistrza lub prezydenta miasta. Teoretycznie pozwala to na ograniczenie liczby punktów sprzedaży. W praktyce jednak brak jest realnej woli, by ograniczyć dostęp do alkoholu. Liczba zezwoleń na sprzedaż alkoholu w Polsce w 2022 roku wyniosła 303729. To liczba ogromna w porównaniu do krajów skandynawskich, gdzie państwo kontroluje dostępność alkoholu w oparciu o restrykcyjne limity:
- Norwegia (5,5 mln mieszkańców): 283 sklepy
- Szwecja (10,5 mln mieszkańców): 420 sklepów
- Finlandia (5,5 mln mieszkańców): 475 sklepów
Dla porównania, w Polsce na jeden punkt sprzedaży przypada średnio 273 osoby, podczas gdy w Norwegii – ponad 19400 osób. To kolosalna różnica, która bezpośrednio przekłada się na skalę konsumpcji alkoholu i poziom uzależnień w danym społeczeństwie. Szacuje się, że od 4 do 5 milionów Polaków jest uzależnionych od alkoholu lub pije nadmiernie, a od 1 do 1,2 miliona potrzebuje leczenia. Niestety, tylko 15% z tych osób korzysta z pomocy. Problem dotyka też rodzin i otoczenia – około 12 milionów Polaków żyje w zasięgu negatywnych skutków alkoholizmu. Koszty społeczne i ekonomiczne tego problemu są gigantyczne. Straty wynikające z nadmiernego spożycia alkoholu w Polsce szacuje się na 93,3 miliarda złotych rocznie – od 0,9 do nawet 2,4% polskiego PKB. To środki, które mogłyby zostać przeznaczone na ochronę zdrowia, edukację czy infrastrukturę, ale są „przepalane” na walkę ze skutkami uzależnień. W krajach skandynawskich wprowadzono restrykcyjne regulacje dotyczące sprzedaży alkoholu. Państwowe monopole, takie jak Systembolaget w Szwecji czy Vinmonopolet w Norwegii, ściśle kontrolują dostępność wysokoprocentowych trunków. Sprzedaż jest ograniczona do określonych godzin, a sklepy są zamknięte w niedziele i święta. Podobne ograniczenia obowiązują w niektórych stanach USA, takich jak Utah czy Mississippi, a w krajach muzułmańskich alkohol jest całkowicie zakazany. W Polsce pewne próby wprowadzenia ograniczeń podejmują samorządy – w latach 2018–2024 176 gmin wprowadziło nocną prohibicję. Jednak zakazy te są często omijane, a brak systemowych działań sprawia, że problem nadal narasta. Siła mediów – fałszywa rzeczywistość. Media i reklamy w Polsce przyczyniają się do ocieplania wizerunku alkoholu, prezentując go jako nieodłączny element dobrej zabawy i relaksu. W efekcie powstała społeczna norma, według której „każda okazja jest dobra, by się napić”, a trzeźwość jest odbierana jako coś dziwnego lub aspołecznego. Sytuacja stała się paradoksalna: osoby uzależnione, które nie potrafią bawić się bez alkoholu, są uznawane za „normalnych”, podczas gdy ci, którzy wybierają trzeźwość, muszą się tłumaczyć ze swojego wyboru. W efekcie społeczeństwo pogrąża się w iluzji, że alkohol jest nieodzowną częścią życia – a to jedna z największych patologii naszych czasów.
Ciąg dalszy nastąpi.
Jakub „Heko” G.