Co rząd, to większe niemoty

„Czyżby zechcieli, aby nas dostrzegli, w eksperymentach kontentej niemoty, w klekocie dzwonów, jak strąków w girlandach?” Archeologia, Stanisław Grochowiak

Tu rzecz nie o poezji będzie, a o turpistycznej, brutalnej i groteskowej rzeczywistości, w której przyszło nam żyć.

Dość powiedzieć, że w 1939 roku zostaliśmy napadnięci przez dwóch agresorów, niemieckiego i sowieckiego, przetrzebiono populację Polaków szacunkowo o ok. 12 mln, wymordowano polską inteligencję i patriotów. Zawierucha wojenna na Kresach II RP umożliwiła wówczas Ukraińcom przeprowadzenie rzezi na polskich rodzinach: bezbronnych matkach, dzieciach i starcach w liczbie szacowanej na pół miliona.

Rok 1945, po pożodze wojennej – powstawaliśmy z ruin i zgliszczy o własnych siłach. Odszkodowań za straty wojenne nie otrzymaliśmy nigdy. Dwa kolejne pokolenia Polaków żyjące w niedostatku, często niemal o chlebie i wodzie, odbudowywały kraj, zrujnowaną Stolicę i inne miasta, spłacając przy tym umowy indemnizacyjne (odszkodowawcze) podpisane przez Polskę w latach 1948 – 1971 – dwustronne umowy międzynarodowe dotyczące rekompensat za znacjonalizowane lub wywłaszczone mienie pozostawione przez cudzoziemców na obszarze kraju. Takich umów z państwami europejskimi, amerykańskimi i australijskimi było 12. Ich wartości w walutach tych państw podano na stronie:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Umowy_indemnizacyjne. Dociekliwy Czytelnik może sam wyliczyć przybliżoną, niebagatelną wysokość spłaconych wierzytelności, stosując kroczące kursy walut dla ratalnych spłat w podanym wyżej okresie. Niektóre wierzytelności Polska regulowała dostawami węgla kamiennego z naszych kopalni.

Umowy indemnizacyjne nie były legalizowane w drodze ratyfikacji, ani ogłaszane w Dzienniku Ustaw do publicznej wiadomości, co uniemożliwiało ich społeczną kontrolę. Usankcjonowano je prawnie dopiero po uchwaleniu Ustawy z dnia 9 kwietnia 1968 r. o dokonywaniu w księgach wieczystych wpisów na rzecz Skarbu Państwa w oparciu o międzynarodowe umowy o uregulowaniu roszczeń finansowych (Dz. U. 1968 Nr 12, poz. 65). Minister finansów mógł wydawać na podstawie tej ustawy decyzje administracyjne, przy czym dokumentom odszkodowawczym na rzecz krajów zachodnich nadawano klauzulę tajności, nie informując społeczeństwa o dokonanych wypłatach. Wątpliwości dotyczące kolizji umów odszkodowawczych z prawem krajowym rozstrzygano na korzyść umów międzynarodowych, a rządy PRL przywiezione tu na sowieckich tankach, w zdecydowanej większości odmawiały wypłaty odszkodowań obywatelom polskim. Temat załatwiły jednym radykalnym cięciem u kresu II wojny światowej, tj. Dekretem z 6 września 1944 r. „o przeprowadzeniu reformy rolnej” ogłoszonym przez samozwańczy, marionetkowy Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego (PKWN) działający od 11 lipca do 31 grudnia 1944 roku na obszarze zajmowanym przez Armię Czerwoną. Faktycznie wywłaszczono całą wielką własność ziemską na ziemiach polskich. Obszary wiejskie, na tzw. ziemiach odzyskanych kolektywizowano w PGR’y, a na pozostałych ternach tworzono spółdzielnie rolnicze lub, co najwyżej, akceptowano drobne, indywidualne gospodarstwa rolne. Przeludnienie na wsi spadało poprzez migrację wewnętrzną ze wsi do miast. W powstających tam coraz liczniejszych fabrykach migranci ze wsi znajdowali zatrudnienie tworząc tzw. wiodącą klasę robotniczą, chwałę socjalizmu.

Mozolnym wysiłkiem kraj powstawał ze zgliszczy i ruin, by w latach 70-tych XX wieku stanowić  niemalże dziesiątą potęgę przemysłową świata. I choć przeciętnie społeczeństwo nie było zasobne, to kraj cieszył się największą wolnością i najszerszym zakresem obywatelskich swobód w całym obozie socjalistycznym. Mówiło się, że PRL był najweselszym barakiem w obozie.

Nie oznaczało to jednak, że byliśmy państwem suwerennym. Pokaźną część naszej produkcji władze przekazywały na rzecz ZSRR w ramach RWPG, tzw. wzajemnej pomocy gospodarczej, która -parafrazując – wyglądała tak: polskie stocznie budowały im statki wojenne lub pełnomorskie, a oni od nas za to brali węgiel. Tak wówczas wyglądała polska danina za bezpieczeństwo.

Jedynym postrachem dla komunistycznych, polskojęzycznych władców była silna klasa robotnicza, która w reakcji na ucisk polityczny i cenzurę lub na drożyznę wielokrotnie wzniecała strajki i bunty uliczne krwawo tłumione przez wojsko i milicję, np. wydarzenia: Poznański Czerwiec 1956, Radomski Czerwiec 1976, Wybrzeże Grudzień 1970, Sierpień 1980, stan wojenny 13 Grudnia 1981.

Dobrnęliśmy do 25 września 1985 roku, gdy to dyktator PRL, gen. W. Jaruzelski udał się do N.Yorku na wizytę u najbardziej wpływowego magnata finansowego świata, Davida Rockefellera, gdzie wspólnie ustalono nowy kierunek ekspansji amerykańskiego kapitału i podział zysków po upadku żelaznej kurtyny. Odtąd należy datować systematyczną aneksję polskiej gospodarki przez kapitał powiązany z aktywami wielkiej światowej finansjery.

Korzystając z tej okazji, a także wyreżyserowanemu przy pomocy służb specjalnych tzw. układowi magdalenkowemu, w skład którego wchodzili wybrani, ugodowi członkowie Solidarności wraz z ich konsultantami: Kuroniem, Michnikiem i ich otoczeniem, gen. Jaruzelski zapewnił sobie dożywotnie bezpieczeństwo. Jednocześnie rozpoczęto proces liberalizacji stosunków gospodarczych i brawurowe uwłaszczenie partyjnej nomenklatury oraz tajnych służb na bazie materiałowo-kapitałowej sektora państwowego. Stopniowo stosowano taktykę ustawicznego oswajania bardziej ugodowego skrzydła opozycji, nastawionego na koegzystencję z reżimem. Asymilowano i neutralizowano to skrzydło, budując przepaść między nim a radykalną opozycją na zasadzie „dziel i rządź”.

I tak, bezkonfliktowo doszło do przejścia z PRL do postkomunistycznej III RP. Dla ugodowego solidarnościowego skrzydła był to awans ze „styropianu” na salony władzy, dla drugich z SB do UOP, z PZPR do SdRP, z Komitetu Centralnego do zarządów prywatyzowanych banków. Okrągły stół wszystko zaokrąglił, w niepamięć poszły wszystkie haki i kanty zblatowanych ze sobą stron: komunistów i warszawskiego salonu neo-solidarnościowców.

Odtąd następuje era demokracji, w której zamiast wybierania odbywa się dobieranie wg klucza towarzyskiego, czyli kreowanie konstruktywnych partnerów. Sfraternizowane strony spiją sobie z dzióbków i wznoszą toasty za to, kto obejmie jaką funkcję w rządzie. Tak zrodziły się pomysły grubej kreski i abolicji dla zbrodniarzy komunistycznych, a co za tym idzie, niszczenie archiwów tajnych służb. I to teraz nazywa się „historycznym obaleniem komunizmu”, za co otrzymuje się nagrodę Nobla.

Lata 1989 – 2016, to czas wielkiej zagłady polskiej gospodarki, ogromnego bezrobocia i emigracji milionów Polaków na Zachód za chlebem. Przystąpienie III RP w maju 2004 roku do Unii Europejskiej przyspieszyło ten „exodus” z uwagi na otwarcie granic między państwami członkowskimi. Miejsce zniszczonej gospodarki, sprzedanej Zachodowi za ok. 10% jej wartości zajmują obce korporacje, montownie obcych urządzeń technicznych czy samochodów, magazyny i hale składowe. Polskie banki przechodzą transformację kapitałową na lichwiarską banksterkę, a polski handel upada nie wytrzymując konkurencji z zagranicznymi hipermarketami, które wyrastają, jak grzyby po deszczu. Obcy kapitał opanowuje wszystkie sfery, od budownictwa mieszkaniowego i ogólnego, po budowę autostrad i infrastruktury, po kosztach znacznie wyższych, niż inwestycje za granicą. Mass media miast zajmować się rzetelną informacją, edukacją, kulturą i zdrową rozrywką, szerzą dezinformację i uprawiają manipulacje socjotechniczne, zaś krajowa scena polityczna zamienia się w swoisty duopol, tylko pozornie narodowy. W rzeczywistości politycy wespół zespół z mediami dzielą społeczeństwo i działają na jego szkodę. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Polska rok po roku staje się kolonią na wzór państw tzw. „trzeciego świata”.

Upływ kolejnych lat pozbawia nas złudzeń, że jako państwo zdążamy we właściwym kierunku. Przestaje nas, świadomych obywateli, zachwycać i bawić ta dawniej upragniona „europejskość”, nachalne narzucanie nam praw ograniczających suwerenność i obcych kulturowo obyczajów.

Rok 2020 – ogłoszona plandemia Covid-19, z jej wszelkimi obostrzeniami i bezprawiem oraz eksperymentami medycznymi na połowie narodu, otworzyła nam oczy na ogarniający cały glob ziemski nowy porządek świata, jawnie zmierzający do depopulacji. Dostrzegamy, że określenie „Deep State” nie kończy się na Stanach Zjednoczonych, skąd się wywodzi, że dotyczy także nas i tu sięga jego kontrola.

Przyśpieszenie niekorzystnych zmian przybrało na sile, gdy w lutym 2022 roku nagle wybuchła wojna na wschodniej Ukrainie, a kraj nasz zalała fala uchodźców ukraińskich, której otwarto na oścież polską granicę, bez żadnej kontroli. Wszystkie urzędy w Polsce, środki komunikacji miejskiej, a nawet portale internetowe urzędów państwowych, muzeów, IPN itd. na tajny sygnał udekorowano ukraińskimi flagami i barwami. W ślad za tym wylała się lawina dobroczynności i wszelakiej hojności wobec obcej, nieprzychylnej nam nacji przybyłej tu w wielomilionowej liczbie. Zepchnięto polskie społeczeństwo na trzeci tor w kolejności po obcych przybyszach i na jego barki kolejna, już druga ekipa polskojęzycznego rządu przerzuca nie tylko koszty utrzymania imigrantów, ale także przeogromne koszty uzbrajania i finansowania hybrydowej wojny na Ukrainie. Podpisanie nielegalnych aktów prawnych o charakterze międzynarodowym: pierwszy tajny w 2019 roku z Ukrainą, zdublowany ponownie, już oficjalnie w połowie lipca 2024 roku, nie stanowiących źródła prawa do ponoszenia horrendalnych kosztów na rzecz uzbrajania obcego państwa oraz utrzymywania rzeszy jego obywateli przez polskie społeczeństwo, rujnuje i zadłuża nasz kraj na wiele przyszłych pokoleń.

Oba ostatnie rządy poprzez pedagogikę strachu szerzeniem dezinformacji wobec polskiego społeczeństwa wmówiły mu, że Ukraina walczy z Rosją za nas. Robią to tak nachalnie, że sami Ukraińcy uwierzyli w tę propagandę, co wzmaga ich żądania ustawicznego finansowania nie naszej wojny, dla których to poczynań podstawą mają być wspomniane wyżej nielegalne umowy.

Jakaś bliżej nienazwana siła sprawcza powoduje przedłużanie terminów łożenia na utrzymanie ukraińskich uchodźców w Polsce. Im bliżej wyborów prezydenckich w Polsce, tym chętniej konkurujący ze sobą kandydaci podejmują temat ukrócenia finansowania imigrantom socjalnych benefitów. Nie dajmy się zwieść tej wyborczej retoryce, zaraz po wyborach wyprą się, iż kiedykolwiek o tym mówili. Benefitów tych jednak jest tak wiele, że warto je tu wyliczyć, bo mogą oświecić wyobraźnię nieświadomych, jak hojny jest polski budżet dla Ukraińców naszym kosztem:

  1. program Rodzina 800 plus na każde dziecko do 18 roku życia, dla wszystkich niezależnie od dochodu,
  2. rodzinny kapitał opiekuńczy na dzieci od 12 do 35 miesięcy życia – 12 tys. zł w ratach miesięcznych,
  3. jednorazowa zapomoga z tytułu każdego nowonarodzonego dziecka (becikowe) – 1000 zł,
  4. 300 plus za wniosek o podjęciu nauki w polskiej szkole,
  5. Aktywny Rodzic – 1500 plus miesięcznie na opiekę nad dzieckiem do lat 3, niezależnie od dochodów,
  6. zasiłek dla bezrobotnych Ukraińców,
  7. wsparcie dla niepełnosprawnych (dodatek pielęgnacyjny), darmowe usługi rehabilitacyjne,
  8. bezpłatny i bez kolejek dostęp do usług medycznych

Tak szeroko pojęte dobrodziejstwo podsyca tylko napięcia społeczne i mobilizuje elektorat tych, którzy zwodzą, że ukrócą to rozdawnictwo.

PAP donosi na podstawie danych z ZUS, że od stycznia do lipca 2024 roku, 800 plus wypłacano dla 247 tys. ukraińskich dzieci; w 2023 r. była to liczba 191 tys. dzieci, a w 2022 r. –  514 tys. dzieci, zaś roczny koszt to ok. 2 mld zł. Przy założeniu statystycznym 22 % niepracujących Ukraińców, ZUS wylicza koszty: 800 zł x 54.340 dzieci -= ok. 522 mln zł.

Najwyższe wydatki publiczne, to program 800 plus, które ZUS szacuje na 62,8 mld zł, co przekroczyło 12 % budżetu za rok 2024, i co w najmniejszym stopniu nie podwyższa polskiej demografii, co najwyżej ukraińską. Tegoroczna dziura w budżecie ZUS, to ponad 80 mld zł. Trzeba ją zasypać dotacja z budżetu państwa. A co z NFZ? To retoryczne pytanie, aż strach je zadać. Problem tak nieefektywnego rozdawnictwa polega nie na tym, że wypłacają Ukraińcom, ale na tym, jaki procent ich liczby nie wnosi nic do naszej gospodarki, a jakie z tego tytułu towarzyszą nam zagrożenia porządku społecznego poprze gwałtownie narastającą przestępczość i implementowanie wschodnich mafii. Jakie koszty ponosimy z tego tytułu, nikt jeszcze nie oszacował. Obcy śmieją się nam w twarz.

Aż trudno uwierzyć, że tu jest jeszcze Polska, gdy zdamy sobie sprawę z tego, że Ukraińcy pobierają świadczenia nawet tu nie mieszkając. Rząd nie kwapi się z przeprowadzeniem kontroli tego procederu. Fakty te dotarły wreszcie do Polaków, o czym coraz dobitniej świadczą statystyki publikowane przez RP: co drugi Polak negatywnie ocenia wpływ Ukraińców na działanie państwa polskiego. Podobne opinie notowane są w Czechach, Słowacji i Węgrzech. Polska dziura budżetowa powiększa się głównie i z tego powodu, że oprócz rozbuchanego socjalu, rząd warszawski finansuje także hybrydową wojnę na Ukrainie. Nie mamy wątpliwości, że większość tych środków finansowych rozpływa się w skorumpowanej międzynarodowych sieci.

Rzućmy jeszcze okiem na kluczowe liczby w zatwierdzonym budżecie na rok 2025:

  • łączna kwota podatkowych i niepodatkowych dochodów budżetu państwa wyniesie 632,8 mld zł,
  • łączna kwotę wydatków budżetu państwa wyniesie 921,6 mld zł,
  • kwota planowanych wydatków organów i jednostek i państwowych osób prawnych (tu następuje 3 wiersze odnośników do wielokrotnych nowelizacji ustawy o finansach publicznych) oraz funduszy utworzonych, powierzonych lub przekazanych Bankowi Gospodarstwa Krajowego na podstawie odrębnych ustaw, w wysokości 1.895,8 mld zł (tj, 1,9 bln zł – aby rozwikłać zagadkę na jakie wydatki zaplanowano tak gigantyczną sumę, trzeba stracić, kto wie czy owocnie, masę czasu na studiowanie sterty ustaw i ich nowelizacji),
  • ustalono kwotę limitu wydatków wszelkich organów i jednostek budżetowych i państwowych osób prawnych, funduszy utworzonych, powierzonych lub przekazanych Bankowi Gospodarstwa Krajowego na łączną kwotę 1.396,7 bln zł,
  • deficyt budżetu państwa ustalono na dzień 31 grudnia 2025 r. na kwotę nie większą niż 288,8 mld zł.

Aby wyobrazić sobie, jak rósł deficyt budżetu prześledźmy jeszcze zestawienie jego szacunkowych wartości za okres 2022 -2025, przyjąwszy za bazę szacunkowy deficyt roku 2022:

  • 2025 – 288,8 mld zł  – wzrost o 2.329%
  • 2024 – 141,8 mld zł – wzrost o 1.436%
  • 2023 –    85,6 mld zł – wzrost o 690%
  • 2022 –     12,4 mld zł – baza  

Na koniec zadajmy pytanie, z jakich, nieujawnionych nam w szczegółach powodów tak gwałtownie rośnie dziura budżetowa? Wiadomo przecież, że przy jednoczesnym wygaszaniu polskiej gospodarki, co odbywa się na naszych oczach, nie sposób będzie sfinansować deficytu budżetowego w inny sposób niż podwyższaniem wszelkiego rodzaju podatków i danin oraz dalszym zadłużaniem państwa w obcych bankach, aż do całkowitego bankructwa.

Zapytajmy Grochowiakiem: Czyżby nie chcieli dostrzec nas, w swoich eksperymentach kontentej niemoty, w klekocie dzwonów, jak strąków w girlandach?

Odpowiedzmy Herbertem: To wcale nie wymaga wielkiego charakteru (…). Miejmy odrobinę niezbędnej odwagi (…), która każe wyjść, skrzywić się, wycedzić szyderstwo choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała, głowa.

Abo

Źródła: RP.pl, Bankier.pl