Pod Batohem doszło do rzezi bezbronnych jeńców, jakie to podłe i małe. Polskim szlachcicom, dowódcom wojskowym i doborowym żołnierzom w liczbie od 3500 do 8000 (jak podają różne źródła) kozaccy mordercy, podrzynali gardła lub ścinali głowy, niektórych zakłuwano pikami. Kaźń odbywała się w obecności pozostałych polskich jeńców czekających na swoją egzekucję. Zmasakrowanych ciał nie grzebano.
„Zabijano tedy niektórych od razu, niektórych powoli podług upodobania i fantazyi morderców, wielu nadstawiało swe gardła pod ostrzejszy miecz aby nie cierpieć dłużej, wielu męczeni powoli prosili o silniejsze razy, ci w swojej własnej, inni w krwi drugich się nurzali, ci na ziemię, inni na konających towarzyszów padając; jedni prędko, drudzy powoli po otrzymanych z nieustraszonym umysłem ranach śród westchnień, bólów i łkania ducha oddawali, inni znowu na kształt zwierząt rzezani, siekani i rąbani, a bez wątpienia wszyscy zbawienne imię Chrystusa przy ostatnim westchnieniu i bolesnym zgonie wzywając po męczeńsku umierali.” – Polski historyk i duchowny Jan Tomasz Józefowicz
Jak do tego doszło?
Zwycięska bitwa nad Kozakami i Tatarami pod Beresteczkiem w 1651, dała nadzieję na upragniony spokój w tej części Rzeczypospolitej. Tak się jednak nie stało. Hetman kozacki Bohdan Chmielnicki zaczął gromadzić wokół siebie nowe siły wojskowe. W obozie pod Białą Cerkwią miał do dyspozycji ok. 60 tys. Kozaków, których wspomagało 10 tys. Tatarów. 23 września 1651 roku doszło do bitwy, w której wojska litewskie, pod dowództwem Janusza Radziwiłła odniosły sukces i spędziły całą armię kozacko-tatarską z pola. Hetmani koronni odmówili jednak udziału w szturmie na tabor. I jak potem pokazała historia był to kardynalny błąd. Gdyby Polacy zastosowali wówczas zasadę Chmielnickiego: „zdechły pies nie kąsa” dziś prawdopodobnie rzeczywistość przedstawiałaby się zgoła inaczej. Niestety Mikołaj Potocki (główny dowódca wojsk polskich) był za pokojowym rozwiązaniem konfliktu, 28 września podpisano ugodę w Białej Cerkwi. Chmielnicki nie przestał knuć przeciwko Rzeczypospolitej, szukał sojuszników i zawiązywał układy. Dla Polski był to trudny czas, hetman koronny zmarł, król Jan Kazimierz nie mianował następcy, pierwszy sejm 1651, zerwano, nie ratyfikowano umowy podpisanej w Białej Cerkwi. Obie strony zdawały sobie świetnie sprawę, że zbliża się czas następnej batalii. Po stronie polskiej dowodził hetman polny koronny Marcin Kalinowski, armia koronna liczyła zaledwie 10 tys. (4 tys. piechoty, 1 tys. dragonii, 5 tys. jazdy), nasza armia borykała się z aprowizacją, morale dodatkowo nadszarpnęło nieuchwalenie przez zerwany sejm wypłaty zaległego żołdu. Tymczasem armia kozacko-tatarska liczyła 17 tys. Kozaków (piechota) i 7 tysięcy Tatarów (jazda) – miała więc ponad dwukrotną przewagę liczebną nad wojskiem koronnym. Dowodził nią Bohdan Chmielnicki. Polski dowódca popełnił wiele błędów w sztuce wojennej, tak piszą znawcy tej tematyki, nie mnie to osądzać, w końcu jakby nie było, pisze te słowa płocha białogłowa 🙂 . Oszczędzę Wam opisu samej bitwy, w zasadzie bitew, batalia zaczęła się dnia 1 czerwca od najazdu odry tatarskiej na obóz Polaków, jak się to wszystko skończyło, już wiecie.
Nie sposób nie odnieść się do dnia dzisiejszego. Potomkowie kozaccy, karmieni ideologią nacjonalizmu reprezentowanego przez takie ohydne indywidua jak Chmielnicki, Bandera, Szuchewicz …. mieszkają w wielkiej liczbie na terenie naszej ojczyzny. Refleksję pozostawiam Wam.
Aniela