Życie jest wartością fundamentalną, nie najwyższą; „fundamentalną” dlatego, że wszelkie inne, znane nam wartości, możemy realizować tylko wtedy, kiedy żyjemy; – autor nieznany.
Co kieruje naszymi poczynaniami? Relatywizm czy absolutyzm etyczny? Czy jesteśmy w stanie narzucić sobie takie normy postępowania, które niezależnie od intencji, motywów, skutków są same w sobie wartością bezwzględną, nie podlegają jakiekolwiek zależności i w żadnym przypadku od nas samych, naszych intencji, motywów działania i spodziewanych skutków? Czy możemy podzielić pewne obszary życia na te, w których zasady są absolutnie niepodważalne i te gdzie możemy kierować się relatywizmem? W świat relatywizmu wprowadził nas Heraklit z Efezu, ten który pisał, że wszystko płynie. Jeśli to samo działanie może mieć różną wartość etyczną, to w którym miejscu jest kres? W którym miejscu musimy powiedzieć – STOP! Jeszcze do niedawna zdawało się, że chociaż wartości moralne są przedmiotem ocen, to poprzez kryteria, utrwalone tradycją, pewne wartości niepodważalne są w każdej społeczności, niezależnie od innych kultur. W takim wypadku, w społeczności w jakiej żyjemy my Polacy, utrwalone są tradycją, religią chrześcijańską, odciskającą przez wieki wręcz na poziomie naszych genów, pewne aksjomaty moralne. Dlatego jeszcze do niedawna, można było napisać o bezcelowości zagłębiania się w antropologię kulturową, która proponuje rozpatrywanie ocen moralnych z uznaniem równouprawnienia różnych kultur dla tych prawd absolutnych, niepodważalnych, właśnie. Jeszcze do niedawna… Mimo coraz głośniejszego sporu teoretyków etyki, zajmijmy się krytyczną oceną tylko jednego aspektu, biorąc za podstawę kod kulturowy cywilizacji łacińskiej. Chciałoby się mieć nadzieją, że wszyscy zgodzimy się co do tego, że życie ludzkie jest właśnie taką wartością nadrzędną, nie podlegającą jakiemukolwiek relatywizmowi. Ochrona życia, opieka nad życiem najmłodszych, najsłabszych istot ludzkich, które dopiero zaczynają swój bieg, jest godna uznania i pochwały… ale czy przypadkiem nie jest tak, że tylko potakujemy, a w rzeczywistości stajemy się coraz bardziej obojętni? Chcę wierzyć w nadrzędną wartość życia ludzkiego, jednak gdy widzę takie obrazki jak u góry, nasuwa się tylko jedno pytanie: ludzie, co z wami? Czyżby wszystko płynęło? A nasze „człowieczeństwo” odpłynęło wraz z tym „wszystkim”. W świecie, gdzie Yuwal Harari jest uważany za autorytet, (nie wiem, czy w ogóle uprawnione jest jeszcze używanie słowa „moralność”, czy ono się nie zdewaluowało??) Wspomniany Harari mówi o hakowaniu człowieka, wysnuwając wniosek, że obecna nauka potrafi shakować jednego człowieka, a nawet całe społeczeństwa, za pomocą sztucznej inteligencji i „podskórnie” i w związku z tym mamy też możliwość kształtowania społeczeństw, zgodnie z założeniami elity – tak on nazywa właścicieli banków informacji. Więc być może obudziliśmy się w rzeczywistości gdzie nie istnieje już „wolna wola człowiecza”. Społeczeństwa formatowane zgodnie z wolą elit, przestają działać samodzielnie. Hakowani „podskórnie”, technologicznie, spożywczo, wziewnie… przestajemy samodzielne myśleć, straciliśmy zdolność logicznego myślenia, umiejętność rozeznania co jest dobre, a co złe. Altruizm względem zwierząt i obojętność wobec ludzkiego cierpienia!
Ale wiecie co? Wiem jak się z tego obudzić, idźmy pod prąd, jeśli potrafimy utrzymać taki kurs, znaczy, że jeszcze mocodawcy Harariego nas nie shakowali.
Aniela