
„Przyszła baba do lekarza” – tak rozpoczynała się popularna w Polsce za czasów „komuny” seria dowcipów o lekarzach i ich pacjentach. Przykład pierwszy z brzegu: „Przychodzi baba do lekarza, a lekarz też baba”. Swoisty komizm słowny od subtelnego po groteskowy odzwierciedlał w dużym stopniu nastroje społeczne i zarazem pozwalał przetrwać trudne czasy tamtego etapu społecznej tresury, gdy czasem trzeba było zachować się jak wariat, by być poczytanym za mądrego człowieka. Dziś taki dowcip nie wywołuje już nawet uśmiechu na twarzach. Od tamtych czasów dzieli nas już blisko 40 lat, a historia wykonała dziwny piruet, zamiast koła, lądując w odległej przestrzeni już nie satyry, a grozy.
Przestaje być zabawnie, gdy docierają do nas alarmujące informacje publikowane na portalu rynekzdrowia.pl, za źródłem PAP z 15.01.2025, pt. „Medycy w Polsce na krawędzi”. Za publicznie wyrażoną zgodą redakcji Rynek Zdrowia na udostępnianie treści, cytujemy fragment:„Co siódmy medyk w Polsce miał w ciągu ostatnich 30 dni myśli samobójcze, a powodem stresu były: przemoc słowna, seksizm, infantylizacja oraz brak równowagi między pracą a czasem wolnym – wynika z raportu Fundacji Polki w Medycynie” (PwM). Brzmi intrygująco by nie powiedzieć śmiertelnie poważnie”.
Sięgnijmy zatem do źródłowego opracowania pt. „Raport na temat zdrowia psychicznego polskich medyków i medyczek” opublikowanego przez PwM na stronie polkiwmedycynie.pl/zdrowie-psychiczne/, by rozszerzyć horyzont poznania tego, co o sobie mówi PwM.
Abstrahując od nachalnej nowomowy w określeniach rodzajowych dotyczących prezentacji członków Fundacji i uczestników badania, typu: medyczka, członkini, naukowczyni, psychiatrka, elektoradiolożka, socjolożka, historyczka, badaczka nierówności płciowych i architektury synagogalnej, adiunktka, interwentka kryzysowa itp. neologizmy, które mogą znamionować zbytnie przegięcie w kierunku ideologii gender w znaczeniu raczej lewackim, a nie lewicowym, jako przejaw wkraczającej „cywilizacji śmierci”, co może wpływać na wnioski wyciągnięte z przeprowadzonych badań, skupimy się na stronie merytorycznej raportu.
PwM pisze, że ich celem było zbadanie skali problemu ‘stanu psychicznego’ środowiska medycznego, zrozumienie przyczyn zjawiska oraz zwrócenie uwagi opinii publicznej i decydentów na konieczność wprowadzenia systemowych rozwiązań wspierających dobrostan psychiczny osób pracujących w ochronie zdrowia. Wyrażają też wiarę, że „poprawa zdrowia psychicznego Medyków i Medyczek przełoży się nie tylko na ich lepsze samopoczucie, ale również na jakość opieki, jaką otrzymują pacjenci”.
W pracy organizacyjnej oraz badawczo-analitycznej nad projektem brali udział członkowie Fundacji PwM, w tym 9 młodych kobiet i jeden mężczyzna – wszyscy z branży medycznej na etapie studiów, stażu, rezydenta lub młodego adepta nauki. W tworzeniu formularza badawczego miały brać udział dwie młode kobiety reprezentujące zawody niemedyczne, aplikujące na stopnie naukowe w dziedzinie socjologii i nie tylko, bowiem wymienione przez nie zainteresowania badawcze mogą przyprawić Czytelnika o zawrót głowy. Pozwolę sobie wymienić dosłowne brzmienie profesji i obszarów zainteresowań badawczych wymienionych osób: „socjolożka, historyczka sztuki, badaczka nierówności płciowych i architektury synagogalnej” oraz „metodologii badań jakościowych ze szczególnym uwzględnieniem metody biograficznej oraz autoetnografii”. Na pytanie, co ma piernik do wiatraka, na pewno usłyszymy ostrą krytykę naszego „niedorozwoju”. Ale cóż, w świecie pseudonauki nawet rak może być z powodzeniem rybą, wszak jedno i drugie żyje w wodzie.
Ponadto, wsparcia w badaniach udzieliła Fundacja ‘Nie Widać Po Mnie’ (NWPM – psychoedukacja społeczeństwa), a także eksperci: lekarka – rezydent, student kierunku lekarskiego, pielęgniarka oraz psycholog ze specjalnością kliniczną.
Na podstawie zebranego materiału i metodologii badawczej opartej na polskiej wersji językowej kwestionariusza SRQ20 stworzonego przez WHO (ang. Self Reporting Questionnaire –Sic!!!), przedstawiony wyżej zespół ocenił stan zdrowia psychicznego uczestników ankiety, na wyrost zwanej badaniem. Zespół badawczy stwierdzili „autorytatywnie”, że owa ankieta pozwala na holistyczną ocenę stanu psychicznego, bez szczególnego nacisku na konkretne zaburzenia psychiczne.
To arcy-ciekawy wniosek nt. wystarczalności ankiety SRQ20 autorstwa WHO do holistycznej oceny stanu psychicznego grupy osób.
Ankieta/kwestionariusz składał się z 20 pytań, na które odpowiada się twierdząco lub przecząco. Każda odpowiedź twierdząca to 1 punkt. Uzyskanie 8 lub większej liczby punktów, jak informują ankieterzy, „może świadczyć o zachwianiu równowagi psychicznej i konieczności skorzystania z pomocy specjalisty”, o czym uczestnicy badania zostali w jego trakcie poinformowani. Raport opublikowany na stronie PwM podaje, iż liczba osób uczestniczących w badaniu wyniosła 2164, z czego zaledwie 716 osób przekazało do oceny kompletnie wypełnione kwestionariusze, czyli 33% badanych potraktowało ankietę na poważnie, a reszta wyrzuciła ją do kosza.
Podsumowanie badań wg badaczy:
- największe grupy zawodowe wśród badanych to lekarze (39,4 proc.) oraz pielęgniarki i pielęgniarze (22,5 proc.); blisko 90 proc. badanych to kobiety,
- co siódmy medyk (15,3 proc.) potwierdził, że „w jego głowie pojawiały się myśli o zakończeniu swojego życia”,
- z odpowiedzi wynika, że w miejscu pracy powszechne są: seksizm, przemoc słowna, infantylizacja,
- prawie połowa respondentów doświadczyła niewłaściwego traktowania ze strony prowadzących już w czasie studiów medycznych,
- nieco ponad połowa medyków i medyczek (56,3 proc.) przyznała, że korzystała z pomocy psychiatry i psychoterapeuty.
Dla potrzeb tego artykułu nie udało się nam uzyskać treści 20 pytań zawartych w ankiecie WHO, o symbolu SRQ20. Badacze projektu również nie opublikowali pytań, zaś pobranie w Internecie ankiety w wersji PDF jest odpłatne w niemałej sumie $$, czyli skórka za wyprawkę. Obeszliśmy się bez tego, gdyż na podstawie wykresu z wynikami odpowiedzi ze strony PwP wnioskujemy, że pytania ograniczały się do skali samopoczucia ankietowanych w ciągu ostatnich 30 dni: zmęczenia, zdenerwowania, napięcia, zmartwienia, stałego zmęczenia, uczucia zwiększonej „męczliwości”, smutku, odczuwania nieszczęścia, pogorszenia jakości snu i pojawienia się „w głowie” myśli o zakończeniu życia.
Proszę teraz o podniesie ręki w górę tych Czytelników, którzy nigdy nie przechodził któregokolwiek z tych stanów samopoczucia, z poczuciem bezsensu życia włącznie, np. w ostatnich 4 latach powiększającego się chaosu, ucisku finansowego, propagandy strachu, szalejącej cenzury i zamordyzmu. Czy doświadczanie takiego ucisku oznacza to, że jesteśmy społeczeństwem samobójców? Wyciąganie takich wniosków, to ewidentna manipulacja poprzez generowanie w mediach zewnętrznych zagrożeń i wmawianie ludziom zaburzeń psychicznych.
Głęboki dyskomfort psychiczny z doświadczania ucisku i manipulacji ze strony zarządzających systemem dotyczy nas wszystkich, nie tylko środowiska medycznego. W minionym okresie pandemicznym zarządcy zrobili wszystko co się tylko dało, by zaszkodzić kondycji zdrowotnej i materialnej społeczeństwa, a także podzielić je na „urządzonych”, czyli beneficjentów systemu i pozostałych, na których barki zrzucono koszty tej operacji. Ci wszyscy, którzy uprawiali propagandę kowidową w mas-mediach, a także środowiska medyczne zaangażowane w tej operacji, uwzględnione zostały w sposób szczególnie uprzywilejowany finansowo. A mianowicie: służby medyczne zatrudnione w wydzielonych i utworzonych specjalnych szpitalach zwanych kowidowymi oraz te, które przeprowadzały eksperymenty medyczne preparatami wstrzykiwanymi ludziom były opłacane nad wyraz hojnie. Odtańcowywały wręcz oberka na korytarzach szpitalnych śpiewając „pandemio trwaj”. Po dwóch latach takiego „brania” stały się krezusami, dla których narybek personelu medycznego lub studenci medyczni byli „czymś” godnym pogardy i bez znaczenia. Tu leży sedno problemu – nie wymaga to badań przy użyciu kwestionariuszy WHO, zdyskredytowanej, prywatnej organizacji, która ze zdrowiem nie ma nic wspólnego. Jej istnienie byłoby niemożliwe bez hojności organizacji finansujących budowę laboratoriów broni biologicznej na świecie, która to broń jest następnie testowana na ludzkości poprze sieć powiązanych bytów z tej branży, z WHO włącznie. Kto nie wierzy, ma okazję samodzielnie to sprawdzić w Internecie.
Prosty test na potwierdzenie „spiskowych” opinii: czy wśród 20 pytań ankiety SRQ20 znalazło się pytanie: „Czy pan/pani poddała się szczepieniu p/covid-19 i ile razy?”. Już tylko odpowiedź TAK na to jedno pytanie rozwiązuje wagę problemu w pozostałych pytaniach o skalę samopoczucia.
Teraz kolej na nasze pytanie: po co było tracić czas, energię i pieniądze na „żmudne” badanie, nadawać mu pozory naukowości i powagi, skoro projekt oparto na wątpliwych założeniach? Pytanie można uznać za retoryczne, gdy założymy, że Fundacja PwM uzyskała granty z polskiego budżetu lub zagraniczne pieniądze na sfinansowanie projektu nie przynoszącego miarodajnych efektów. Takie dane są dla nas niedostępne.
Nie negujemy natomiast istnienia seksizmu, przemocy słownej, infantylizacji, czy niewłaściwego traktowania ze strony prowadzących w czasie studiów medycznych, czy też przełożonych w szpitalach. Te zjawiska rozszerzyły się w Polsce na wiele innych sfer życia i mają niewątpliwie źródła w pogarszającym się z roku na rok poziomie edukacji na wszystkich etapach szkolnictwa, do wyższego włącznie. Idą również za tym niekorzystne zmiany obyczajowe i kulturowe. Jedna z głównych przyczyn leży w bezmyślnej implementacji zachodniego stylu życia, bycia, infantylnego wyrażania siebie, co jaskrawo uwidoczniło się także formułowaniem karkołomnie brzmiących żeńskich form nazw zawodów, o czym pisaliśmy wyżej. Nie wchodząc w karne rewiry niestosownych zachowań wydaje się, że części z nich można byłoby uniknąć przyjmując bardziej konserwatywny, a przy tym umiarkowany styl w wyglądzie i zachowaniu się w pracy najczęściej młodych ludzi.
Oto jest pytanie: jaką radę, czy metodę wybrać, by wybrnąć z sytuacji?
Odwołajmy się do niezapomnianej, czarno-białej komedii filmowej z 1970 r., pt. „Rejs” w reż. Marka Piwowskiego, która była gorzką satyrą na społeczeństwo polskie komunistycznych czasów. Jedną z najsłynniejszych scen z tego kultowego filmu jest fragment nazwany „Jaką metodą wybieramy metodę głosowania”- cytujemy transkrypcję sceny:
„ Stwierdzam, że głosowanie, które tu się odbywa, w poważnych instytucjach uważane byłoby za nieważne. Są trzy metody głosowania: pierwsza przez aplauz, druga kulkami – są kulki czarne i czerwone, które otrzymują wszyscy głosujący; przepraszam, białe i czarne, które otrzymują wszyscy głosujący. Czarne „za” lub odwrotnie, czarne „przeciw”, białe „za”. Jest trzecia metoda przez podniesienie rąk. Ta metoda jest najdoskonalsza”. I tu pada pytanie ze strony słuchających: „No świetnie, ale jaką metodą wybierzemy metodę głosowania?”
Z tym właśnie dylematem pozostawiamy tych wszystkich, którzy mają problem z wyborem miedzy prawdą a fałszem w naszym życiu prywatnym, publicznym, czy społecznym.
Autor: Abo