„Naród bez historii błądzi, jak człowiek bez pamięci. Narody tracąc pamięć, tracą tożsamość i przestają istnieć”
A jeszcze 100 lat temu wydawane były książki, pisane piękną polszczyzną, ukazujące nam mądrość i wielkość naszych przodków, ich zwyczaje, a przede wszystkim dzieła mówiące o naszym języku. Głębia i piękno naszej rodzimej mowy, urzeka bogactwem pojęć, logiką i spójnością ligatur. Jego konstrukcja jest trudna do sfałszowania, a jednak sporo już w tej kwestii dokonano. Na szczęście prócz ksiąg w antykwariatach, są kanały internetowe, gdzie w starych przekazach są nie tylko treści, które budują dumę narodową, ale powalają ogromem wiedzy-jak żyć długo w zdrowiu, duchowości i szlachetności. A znaczenie tego jest przeogromne, wręcz kluczowe.
Każdy, kto choć trochę pochyli się nad wspaniałością naszej sławieńskiej przeszłości, zada sobie pytanie: A gdzie teraz się ona podziała? Dlaczego my, potomkowie mądrych, dzielnych i prawych ludzi, uginamy się dziś pod niszczącymi nas siłami? Najważniejszą przyczyną jest to, że nie dostrzegamy tych niebezpieczeństw lub je bagatelizujemy, na wskutek naiwności i ignorancji. Pozwalamy na to, aby młode pokolenia poddawały się wszelkiej indoktrynacji napływającej z zachodu, robiącej im bałagan w głowach i sercach, niszcząc kręgosłup moralny, a czasem prowadząc do zwątpienia w sens życia. Obserwując tę rzeczywistość od lat, narasta we mnie odpowiedzialność nie tylko za własne dzieci, ale za nasze polskie młode pokolenia w ogóle.
Odrzucam zaimplementowane w nasze społeczeństwo slogan- „a co ja mogę, przecież nie mam na to wpływu”. Otóż nic bardziej mylnego. Postanowiłam nie przyglądać się biernie i biadolić, ale swoją postawą budzić odwagę do własnego myślenia i wypowiedzi czy to prywatnie, czy w szkołach gdzie byłam w 3 klasowych i RR.
Dziś widzę, że warto mieć rękę na pulsie, bo różne sytuacje wpływają na dzieci i często od naszej postawy zależy, jak- zostaną rozwiązane problemy i jaki pozostawią wpływ na całe życie.
Bądźmy wyczuleni, by dzieci nasze nie zatraciły w sobie naturalnej umiejętności logicznego myślenia, zdrowej oceny wszystkiego, co je otacza. A jeżeli to już się stało, dopomóżmy im skutecznie proces ten odwrócić. Nie trzeba być pedagogiem, żeby mieć budujący wpływ na młodych ludzi. Wystarczy trochę wysiłku, a dobre skutki można zauważyć prawie natychmiast. Nie wolno nam zrażać się niepowodzeniami, bo to my, dojrzali ludzie jesteśmy ogniwem w łańcuchu pokoleń, które tu i teraz musi spełnić najlepiej, jak tylko się da, swoją rolę.
Bądźmy czujni i reagujmy na każdą próbę zakłócenia u naszych dzieci, naturalnego ładu i poczucia bezpieczeństwa. Rozmawiajmy z nimi szczerze, po przyjacielsku. Niech wiedzą, że zawsze na nas mogą liczyć i są kochane.
Niech dorastają bez lęku, który działa destrukcyjnie. Nie pozwalajmy na trucizny typu pasty z fluorem czy inne preparaty zatruwające umysł i ciało. Nie ubierajmy dzieci w syntetyczną odzież z psychodelicznymi nadrukami i wskazujmy rozwagę w robieniu tatuaży. Nauczmy podopiecznych odporności na odmóżdżające programy i wszelkie podprogowe treści.
Nie ilość, a jakość czasu spędzonego razem naprawdę się liczy.
Pokażmy młodzieży-o ile to możliwe na własnym przykładzie, że warto pielęgnować prawdziwą miłość, bo nic tak jak ona nie uskrzydla. Tylko z miłością powinniśmy powoływać do życia młode pokolenia i prowadzić je. Gdy nasze pociechy osiągną tzw. pełnoletność, nie znaczy, że ma ustać nasze wsparcie i subtelna piecza. Cieszmy się, patrząc ,jak to, co przekazaliśmy naszym dzieciom, one oddają otoczeniu.
Iza Wilki Morskie