W ostatnią niedzielę w Mołdawii odbyły się: referendum unijne oraz pierwsza tura wyborów prezydenckich. Z punktu widzenia Polski ważne wydarzenia rzutujący na przyszłość naszego kraju i w pewien sposób określające jakie są tendencje w walce Zachodu ze Wschodem.Skąd będzie wiać wiatr …
Gwoli przypomnienia Mołdawia to kraj powstały w wyniku drugiej wojny światowej, wyniku porządku pojałtańskiego, zabór części Rumunii został utrwalony jako Mołdawska SSR, a po upadku Związku Radzieckiego, przekształcona w Republikę Mołdawii. Wydawać się mogło, że nic nie stanie na przeszkodzie połączenia z Rumunią. Wszak i w Rumunii i w Mołdawii mówi się po rumuńsku. Na przeszkodzie integracji stanęła kwestia Naddniestrza kontrolowanego przez Rosję.
W tej chwili Mołdawia stara się o członkostwo w Unii Europejskiej pod przewodnictwem prounijnego prezydenta Mai Sandu. W wyborach obecna prezydent uzyskała największe poparcie wynoszące 42,1%, drugie miejsce osiągnął Alexandr Stoianoglo, były prokurator generalny wspierany przez Partię Socjalistów (PSRM) z wynikiem 26,3%. Trzecią pozycję zajmuje Renato Usatîi, z rosyjskimi korzeniami lider Naszej Partii, wynik 13,7%. Pozostali kandydaci zdobyli mniej niż 5,5% głosów. Frekwencja wyniosła 51,64%. Istotną rzeczą jest to, że aż 15% wszystkich głosów oddała mołdawska diaspora. Osiągnięty wynik nie pozwala obecnemu ugrupowaniu cieszyć się ze zwycięstwa. Pomimo minimalne wygranej w referendum opcja za unią wygrała kilkunastoma tysiącami głosów.
Większość obserwatorów zachodnich jest rozczarowana wynikami, gdyż sondaże poprzedzające glosowania dawały nawet 2/3 poparcia obecnej prezydent. Widać w Mołdawii jeszcze sondaże nie decydują o wyniku wyborczym.
Zapewne z tego powodu wyciągnięto oskarżenia na temat fałszerstw wyborczych kierowanych przez ugrupowania prorosyjskie. Według władz mołdawskich sieć „aktywistów” miała przekupywać ludzi i zachęcać ich w ten sposób do głosowania przeciwko Sandu oraz przeciwko referendum. Sama prezydent, przed wyborami,zarzuciła że celem było przekupienie 300 tys. wyborców.
Za proponowanym w referendum wpisie do konstytucji zobowiązania do przystąpienia do Unii Europejskiej zagłosowało 50,46% głosujących. Co ciekawe frekwencja wyniosła tylko 51,64%
W wyborach prezydenckich zagłosowało ponad 1,54 mln osób w kraju i za granicą. W referendum liczba głosujących była mniejsza i wyniosła poniżej 1,49 mln.
Widać, że w Mołdawii ścierają się wpływy Rosji i EU, jedni oskarżają o fałszerstwa drugich oraz o nieuczciwy proces wyborczy. Jeśli oskarżenia są prawdziwe to powinno się anulować wybory i je powtórzyć. Widać oskarżenia czy prawdziwe czy nie są elementem walki o dominację w Mołdawii.
Duży negatywny elektorat obecnej władzy w Mołdawii ma związek polityką prounijną i z wojną na Ukrainie, i wszelkimi konsekwencjami z nimi związanymi. Ludzie tez nie chcą wchodzić do Unii gdzie wszędzie będą granice, a o strefie Schengen można zapomnieć. Dlatego ludzie nie ufają obecnej władzy i zapewne będą się zwracać w stronę sił wspieranych przez Rosję.
Warto wspomnieć polskie referendum akcesyjne z 2003 roku. Za UE opowiedziała się zdecydowana większość – 77,45 proc. biorących udział w głosowaniu przy frekwencji wynoszącej niecałe 59%. Ciekawe jak by zagłosowali Polacy w dniu dzisiejszym? Czy też byśmy ledwo dobijali do 51 procent?
Zobaczmy jak przebiegnie druga tura wyborów prezydenckich w Mołdawii i kto zostanie prezydentem? Człowiek Brukseli czy Moskwy? Najlepiej gdyby został nim człowiek Kiszyniowa.